
Mrówka
Matki
Do napisania tego tekstu skłoniła mnie rozmowa z pewną kobietą, która opowiedziała mi smutną historię swojego życia.
Zaczęła od czasów dziecięcych, kiedy to podejrzewała, że musi być adoptowana, ponieważ rodzice jej nie kochają.
Wyraziła to w pierwszym swoim, dziecięcym wierszu:
O matko, powiedz dlaczego
tak twarde jest serce twoje,
że kochasz tylko jednego,
gdy masz nas przecież dwoje.
Dlaczego tylko dla syna
są wszystkie twoje starania,
czy córka tak złą jest dziewczyną,
że aż niegodną kochania?
Był to normalny, robotniczy dom, nie było w nim patologii i nie było w nim czułości, ojciec nie okazywał uczuć ani jej, ani jej bratu i matce.
Matka okazywała uczucia jedynie synowi, był zwolniony z wszystkich domowych obowiązków, które spadały na nią, choć była młodsza.
Nie wymagała specjalnej troski- uczyła się dobrze, nie sprawiała problemów, sama radziła sobie z codziennymi kłopotami.
Mimo to stawiano jej za wzór inne dziewczęta, choć wiedziała, że ukrywają przed rodzicami różne sprawki.
Nie starała się zwrócić na siebie uwagi, krzywdziła się w ukryciu, wtedy odrzucenie mniej bolało.
Pewnego dnia, kiedy myła włosy przed pójściem do szkoły, usłyszała z ust matki pytanie: „ Co się tak szykujesz, komu chcesz się podobać, chyba staremu woźnemu?”.
Słowa te zapadły jak kamień na samym dnie jej duszy i zostały tam na całe życie. Już zawsze czuła się brzydka, gorsza od innych, niekochana.
Chciała wyjść za mąż za pierwszego chłopaka, który ją pokochał, uciec z domu do miejsca, w którym czuła się akceptowana.
Ojciec zmusił ją do podjęcia studiów, tam poznała innego chłopaka, wyszła za niego za mąż i po skończeniu nauki wróciła z nim do rodzinnego domu.
Czuła, że nie jest to dobre wyjście ale nie widziała innego, nie miała też odwagi pójść za mężem gdziekolwiek indziej. Małżeństwo po kilku latach rozpadło się, nie wytrzymało codziennej rzeczywistości w cieniu ukochanego syna matki. Została sama podwójnie- ojciec umarł, mąż odszedł.
Bajka o myszce...
Sty2016
Pewna myszka ekscentryczka
lubowała się w trzewiczkach,
choć ich miała szafę całą,
wciąż jej było mało, mało.
Stały w szafie buty wszelkie:
zapinane na pętelkę,
żółte, białe, z cekinami,
gładkie, w kratkę, z pomponami,
z noskiem w górę, na obcasie,
wszelkiej mody, w świetnej klasie.
I choć nowych przybywało
myszce wciąż trzewiczków mało.
Nawiedzała w mieście szewca
mówiąc: „ Mój ty drogi panie,
zrób mi butki na żądanie,
mód największych wprost z Paryża,
z dzwoneczkami. Tylko chyżo „.
Próżno szewc tłumaczy szczerze,
że to pomysł byle jaki…
Myszka tupie drobną stópką:
„ Zróbże mi trzewiczki takie ! „.
Co miał robić, uszył buty,
dzwonki im doczepił złote,
pięknie dzwonią. Poszła myszka,
rychło się spotkała z kotem.
Każda bajka ma mieć morał,
niechże będzie morał taki:
Lepiej siedzieć w kącie cicho,
bo jak mówią nie śpi licho.
Bajka o myszce ...
Pewna myszka ekscentryczka
lubowała się w trzewiczkach,
choć ich miała szafę całą,
wciąż jej było mało, mało.
Stały w szafie buty wszelkie:
zapinane na pętelkę,
żółte, białe, z cekinami,
gładkie, w kratkę, z pomponami,
z noskiem w górę, na obcasie,
wszelkiej mody, w świetnej klasie.
I choć nowych przybywało
myszce wciąż trzewiczków mało.
Nawiedzała w mieście szewca
mówiąc: „ Mój ty drogi panie,
zrób mi butki na żądanie,
mód największych wprost z Paryża,
z dzwoneczkami. Tylko chyżo „.
Próżno szewc tłumaczy szczerze,
że to pomysł byle jaki…
Myszka tupie drobną stópką:
„ Zróbże mi trzewiczki takie ! „.
Co miał robić, uszył buty,
dzwonki im doczepił złote,
pięknie dzwonią. Poszła myszka,
rychło się spotkała z kotem.
Każda bajka ma mieć morał,
niechże będzie morał taki:
Lepiej siedzieć w kącie cicho,
bo jak mówią nie śpi licho.
......
Nie możesz odejść teraz
w środku lata
słońce mnie spali
wiatr prochy rozwieje
nie jestem gotowa na nieistnienie.
Jej oddany
Zapadłeś się w sobie
dawno temu
nie wrócisz
nie chcesz
może nie potrafisz
wiem jedno
jeśli kiedyś
zechcesz się wydostać
to nie dla mnie.
Czy chcieć to móc ?
Pewien człowiek codziennie prosił : „ Panie Boże, pozwól mi wygrać
dużo pieniędzy, abym mógł pomagać innym i sam żyć lepiej „. Na to usłyszał
odpowiedź : „ Człowieku, daj mi szansę, wyślij wreszcie kupon „.
Jakże często tkwimy w sferze pobożnych życzeń, nie robiąc jednak nic, aby mogły się spełnić. Gdybym był młodszy, gdybym był bogaty, gdybym miał inną pracę…. Gdybym - zamyka nas w sferze niespełnionych możliwości i braku aktywności, by coś zmienić. Życie upływa na marzeniach o przyszłości i wspominaniu przeszłości, której często używamy dla wytłumaczenia swoich niepowodzeń. Winimy rodziców, byłych partnerów, złe warunki, złego szefa i wiele innych okoliczności, bezrefleksyjnie tkwiąc w złudnym świecie niemocy.
Dlaczego tak się dzieje?
Na pewno jest to sytuacja dla nas wygodna, nie wymagająca podjęcia wysiłku na rzecz zmiany, bo przecież i tak nie możemy nic poradzić. Marzymy o podróżach, ale niestety, zarabiamy zbyt mało - winna jest praca. Marzymy o miłości, ale nosimy w sobie uraz z poprzedniego związku i boimy się zaufać komukolwiek. Marzymy, że jesteśmy kimś innym, ale niestety, rodzice wpędzili nas w poczucie niższości i to blokuje zmiany nas samych.
Przychodzi jednak moment w naszym życiu, kiedy rzeczywistość skrzeczy tak bardzo, że nie chcemy dłużej słuchać tego nieprzyjemnego dźwięku, popadamy w depresję albo uzmysławiamy sobie konieczność podjęcia wysiłku, żeby coś wreszcie zmienić.
Jeśli chcemy, naprawdę chcemy, to jest to już dobry początek, choć czasem niewystarczający dla osiągnięcia celu. Często bowiem nie wiemy czego właściwie chcemy i co mamy robić.
Trzeba stanąć, odciąć się od natłoku codziennego jazgotu, skierować rozproszoną dotąd uwagę na własnym wnętrzu, w nim jest odpowiedź.
Bieg rzeki
Pewna kobieta, której los nie oszczędził niczego – rozpadu małżeństwa, śmierci ukochanego ojca, ciężkiej choroby, na skutek splotu zdarzeń znalazła się na wcześniejszej emeryturze i mieszkała z matką. Matka zawsze wolała syna, teraz mieszkając z córką także troszczyła się głównie o jego dzieci, wnuki, jej myśli skupiały się na nich, choć nie odwiedzali jej zbyt często a jeśli już, to aby pożyczyć pieniądze i zabrać to, co dla nich przygotowała. Syn bywał u matki okazjonalnie, dwa razy w roku i także tylko wtedy, kiedy czegoś potrzebował. Była zdana na córkę, chodząc wsparta na chodziku niewiele mogła zrobić, wymagała coraz większej opieki.
Z kobietami mieszkały dwa ocalone koty i stary już pies. Pies chorował na zwyrodnienie stawów, poza lekami wymagał pomocy w poruszaniu się po schodach, kobieta znosiła do z drugiego piętra.
Sama chorowała na stawy i każda wycieczka po schodach odciskała na nich swoje piętno, wszyscy jednak żałowali psa, mało komu przyszło do głowy ile wysiłku wkładała w opiekę nad nim.
Nie okazywała jednak smutku, była osobą otwartą, wesołą, lubianą przez sąsiadów, którzy zawsze mogli liczyć na jej pomoc i dobre słowa. Była też szczęśliwa, że jej jedyna córka ułożyła sobie życie, wprawdzie w innym mieście ale często przyjeżdżała, były w stałym, dobrym kontakcie.
Pewnego dnia, przyjaciółka kobiety znalazła się w szpitalu, diagnoza była zaskakująca- miała gruźlicę.
Skleroza
W środku czegoś
bo coś zawsze ma środek
po początku a przed końcem
no więc
w środku czegoś
zapomniałam co miałam na myśli
Rozmowa z Bogiem
Odnalazłeś mnie
otoczyłeś ramieniem
i kazałeś wierzyć
wierzę
wiesz lepiej co mi zapisałeś
i godzę się z wdzięczną pokorą
proszę tylko o jedno
jesienną porą
niech mnie otoczą ludzkie ramiona
wtedy zniosę wszystko
Jesteś
Bezmyślnie wpatrzona
poza horyzont
palcem w powietrzu
kreślisz kręgi na wodzie
nieobecna tam
nieobecna tutaj
wtedy i teraz
tak samo jedna
jednako sama